niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział II

Witam was z drugim rozdziałem! Nie jest tak morderczo długi, jak pierwszy, ale do najkrótszych nie należy. Przepraszam was za nie opublikowanie go przez tak długi okres. Wiecie, bardzo przeżywałam odejście Zayna ( nadal przeżywam ). 
Proszę skomentujcie, zastanawiam się, czy jest sens to pisać x
Enjoy!

     - Czy ty zwróciłaś uwagę na te oczy, jego piękne turkusowe oczy? – cicho westchnąłem, przypominając sobie, jak jego usta układały się, gdy po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął. Przymknąłem oczy, rozsiadając się wygodniej pod ścianą.
- Harry... Jak będziesz tak jęczał, to ja zrezygnuje z każdej lekcji, którą mam z tobą – Emily przewróciła oczyma.
- Ale czy ja go kiedyś zobaczę? – zapytałem szeptem, spoglądając na dziewczynę kątem oka. Em przygryzła delikatnie wargę i wypuściła powietrze z ust.
- Harry, oczywiście, że go spotkasz. Wszystko ma jakąś przyczynę, twoje spotkanie z tamtym chłopakiem również. Wierzę, że zauroczenie nim gdzieś cię zabierze. – spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem, a w jej oczach błyszczała szczerość. Zawsze intrygował mnie kolor jej tęczówek; były niezwykłe, różnokolorowe. W zależności od światła mieniły się brązem, zielenią i szarością.
Wróciła do przepisywania zadania z angielskiego. Em była inteligentna, ale cholernie leniwa, jak większość nastolatków. Nigdy nie chciało jej się odrabiać zadań. Czasem tylko coś robiła, kiedy siadaliśmy przy tym razem, zawsze wtedy mówiła „Harry, kujonie, jesteś moją największą motywacją”. Kochałem w nas to, że nasza relacja była tak bardzo luźna, potrafiliśmy zwierzać się sobie ze wszystkiego. Zadzwonił dzwonek, a dziewczyna podała mi zeszyt, który szybko schowałem do torby. Wstałem, pomogłem jej się podnieść. Nauczyciel przyszedł, weszliśmy do klasy i zaczęliśmy lekcje.
     Na długiej przerwie spotkałem się z Nickiem, Haydn’em i Willem za szkołą. Emily postanowiła się pouczyć na sprawdzian. Nick wyjął paczkę papierosów. Pierwszy raz widziałem, żeby palił. Chyba ta wygrana rzuciła mu się na mózg. Wsadził jednego do ust i podpalając, zaciągnął się.
- Chcecie? – podał nam paczkę. Wszyscy oprócz mnie się poczęstowali.
- A ty prawiczkiem jesteś? – zaśmiał się Nick.
- Nie o to chodzi, ja po prostu nie palę. Nie lubię tego posmaku w ustach. – powiedziałem szczerze. Przez myśl przeszło mi to, że faktycznie nie uprawiałem jeszcze seksu. Przygryzłem wargę, starając się nie rozmyślać nas tym za bardzo.
Wróciłem myślami do pierwszego papierosa, którego miałem w ustach. Paliłem jednego na spółkę z Emily; mieliśmy może z 11 lat. Zrobiliśmy to tylko dlatego, żeby towarzystwo się z nas nie śmiało. Oczywiście i tak wszyscy się nabijali, bo żade z nas nie potrafiło dobrze trzymać papierosa, ani się zaciągnąć.
     Następną lekcją było wychowanie fizyczne. Emily napisała mi zwolnienie, żebyśmy mogli pójść do kawiarni na dużą czekoladę z bitą śmietaną. Chciałem z nią się pouczyć na kolejny sprawdzian z wiedzy o kulturze. Ta dziewczyna była naprawdę niesamowita, jeśli chodziło o ten przedmiot - i nie tylko - potrafiła bez problemu rozpoznać, czy coś zbudowano w stylu barokowym, czy też gotyckim; a dla mnie to czarna magia. Kiedy wręczyłem nauczycielowi zwolnienie, patrzył na mnie dość podejrzliwie, gdyż zwalniałem się już po raz trzeci w tym miesiącu. Zakaszlałem, żeby powód usprawiedliwienia był bardziej realistyczny. Mężczyzna machnął ręką i pozwolił mi iść. Ruszyłem szybkim tempem w stronę wyjścia ze szkoły, gdzie czytając książkę, czekała na mnie moja Em. Zacząłem się skradać, żeby ją wystraszyć, ale ona na moje nieszczęście przewróciła stronę, podniosła wzrok i spojrzała wprost na mnie.
- Masz szczęście, właśnie skończyłam rozdział – wsunęła książkę do plecaka. – To jak, idziemy?
Przytaknąłem. W drodze opowiadałem dziewczynie o incydencie z długiej przerwy.
- Nickowi totalnie odbiło, jeśli myśli, że z papierosem będzie fajniejszy, to się grubo myli – wzruszyła ramionami dziewczyna. – Pamiętasz naszego papierosa?
Dziewczyna zaśmiała się perliście, ludzie, którzy przechodzili obok nas zwrócili na to uwagę. Jej śmiechu nie dało się nie usłyszeć. Był naprawdę charakterystyczny.
Weszliśmy do kawiarni, gdzie przywitał nas Parick, ktory chodził z nami na historię. Pracował tam jako kelner.
- Hej, Patrick, to co zawsze dwa razy. – uśmiechnęła się do chłopaka Em i zajęła nasz stolik.
- Pomożesz mi ogarnąć wiedzę o kulturze? Mamy jutro ten trudny sprawdzian, a ja kompletnie nic nie umiem – westchnąłem.
Dziewczyna się nie odezwała, jedynie położyła swoją dłoń na mojej.
- Harry, proszę cię, odpowiedz na moje jedno pytanie – patrzyła wprost w moje oczy.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. To nie była komfortowa sytuacja. Przecież ona wiedziała, że po uszy zadurzyłem się w Louis’m! Delikatnie pokiwałem głową.
- Czy ty kiedykolwiek przeklinasz?! Przyjaźnię się z tobą od kilku lat i słyszałam zaledwie kilka razy, kiedy mówisz „kurwa”! To takie nienaturalne.. – jęknęła, biorąc dłoń, która dotychczas znajdowała się na moich palcach. Przeczesała nią grzywkę.
Zacząłem się śmiać, to było takie podobne do Em! Czy ja chwilę temu naprawdę myślałem, że ona zamierza wyznać mi miłość?
- Dobrze, zacznijmy naukę – dziewczyna wyciągnęła z torby notebooka, którego zawsze nosiła przy sobie.
Postawiła go na stole i włączyła. W tym czasie Patrick przyniósł nam czekoladę z podwójną bitą śmietaną. Podziękowaliśmy mu. Dziewczyna pokazała mi pierwszy obraz.
- Jaki to jest nurt w sztuce? – nabrała na łyżkę trochę mojej bitej śmietany i wsunęła ją do ust. Jęknąłem niezadowolony. Spojrzałem na ekran.
- Impresjonizm – powiedziałem po chwili zastanowienia.
      Metodą prób i błędów nauczyłem się wszystkiego, co było potrzebne na sprawdzian. Wróciłem do domu. Powiedziałem mamie, że zrezygnowałem z dzisiejszej lekcji wychowania fizycznego, bo nie chciałem jej oszukiwać.
- Harry, nie za często opuszczasz te lekcje? – westchnęła cicho mama.
- Mamuś, proszę cię, to był ostatni raz w tym tygodniu – patrzyłem na nią oczami zbitego szczeniaka.
- Proszę cię tylko, żebyś nie zawalił szkoły – uśmiechnęła się do mnie lekko i przeczesała moje włosy dłonią. – Gemma ma problemy z chłopakiem, idź ją pocieszyć.
     Wiedziałem, co robić. Mama wyjęła świeżo upieczone ciasto marchewkowe z pieca i je pokroiła, a ja w tym czasie zrobiłem czekoladę na gorąco dla mojej siostrzyczki. Zaniosłem to wszystko do jej pokoju. Gemma siedziała na łóżku i szlochała w swoje kolana.
- Cześć Ice Gem – uśmiechnąłem się do niej. Miałem nadzieje, że ta idiotyczna ksywka odwróci jej uwagę choć na chwilę. – Przyniosłem ciastko marchewkowe i twoją ulubioną czekoladę.
Postawiłem wszystko na szafce nocnej. Dziewczyna się nie odzywała, wskoczyłem do łóżka i przytuliłem ją.
- Nie płacz, jesteś cudowna, a ten chłopak nie wie, co traci – cmoknąłem ją w policzek.
- Harry, gdyby tak było, to nie zostawiłby mnie dla innej – powiedziała smutno, przecierając nadgarstkami oczy. Sięgnęła po ciastko i zaczęła jeść.
- I will always love you – zanuciłem, a Gemma dała mi kuksańca w bok.
- Głupek – zaśmiała się.
Wiedziałem, że uda mi się ją rozbawić.
- Chcesz, żebym dziś z tobą spał ? – unioslem brew. Gemma kiwnęła głową, wpychając sobie ogromny kawałek ciasta do ust.
      W nocy Em napisała do mnie SMSa, żebyśmy się spotkali pod wejściem do szkoły. Zastanawiałem sie tylko, co ma mi do powiedzenia. Może chodziło jej o to, że nie przeklinam? Kiedy dochodziłem do szkoły, ktoś się na mnie rzucił. Udało mi się na szczęście ustać na nogach.
- Czeeeść – przeciągnęła słowo powitania Em.
- Hej – objąłem ją i wtuliłem w siebie.
- Nie uwierzysz, co się stało! – otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna nie dała mi dojść do słowa – Znalazłam Facebooka twojego Lou..-
Zakryłem jej usta dłonią, żeby dziewczyny przechodzące obok, nie zorientowały się, że podoba mi się chłopak. Dziewczyna chwyciła mój nadgarstek i odciągnęła rękę od twarzy.
- Dziękuje pedale – mruknęła obrażona.

czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział I

Tak wiem, że grzechem jest pisanie autorskiej notki na początku rozdziału, ale gdybym napisała ją na końcu ¾ by ją ominęło. Chciałam życzyć wam miłego czytania przeraźliwie długiego rozdziału, mam jeszcze prośbę – czy moglibyście/mogłybyście zostawić komentarz ? Ważne są dla mnie opinie ludzi. Po prostu chcę wiedzieć,czy się podoba.


     Szkoła i próby – każdy normalny człowiek zwariowałby od tej rutyny, ale ja to nawet lubię. Świadomość, że niektóre rzeczy zawsze będą takie same; uczucie, że można się w pewnym momencie zatrzymać – to wszystko daje poczucie bezpieczeństwa. Niedługo
Battle of the Bands, co oznacza możliwość sprawdzenia siebie. Konkurencja z zespołami z różnych szkół wzbudza we mnie sprzeczne uczucia: z jednej strony ludzie mówią mi, że potrafię śpiewać, a z drugiej, cholera, po prostu mogą być lepsi i właśnie tego się obawiam. Porażki.. Podobno każdy upadek przybliża nas do wielkiej wygranej, ale ja się po prostu boję. Moja najlepsza przyjaciółka powiedziała, że jeśli odwołam zgłoszenie naszego zespołu, to urwie mi jaja. Wolę nie ryzykować, bo Emily zazwyczaj spełnia swoje pogróżki, a jądra mogą mi się kiedyś przydać. Swoją drogą to właśnie dzięki niej dowiedzieliśmy się o konkursie. To również ona wpisała nazwę White Eskimo do formularza, choć wszystkim kazała mówić, że to ja. Trochę to dziwne, ale to Emily, jej nie ogarniesz.
     Szedłem w stronę swojego domu razem z blondynką, która zastanawiała się nad wyborem piosenki dla nas.
- To musi być coś mocnego, co powali wszystkich! Cholera, nie mam pomysłu. – westchnęła, a ja mruknąłem w odpowiedzi. – Może ty znasz jakąś piosenkę, która by się nadawała?
- Nie wiem, Em.. Nie wiem.. – spojrzałem na nią. Złociste  pasmo włosów opadło jej na oczy, założyłem je za ucho z czułością.
- Harreh, dobrze wiesz, że musimy podać piosenki do końca tego tygodnia – wydęła delikatnie dolną wargę. Jak zwykle pomalowała usta ciemną szminką, dziś był to bordowy.
- Wiem, Emily, ale możemy zastanowić się nad tym u Willa, dobrze ? Nick, Will i Haydn powinni mieć prawo głosu.
- To jak młody, spotkamy się u Willa? Boże, jak sobie pomyślę, że znów będę musiała słuchać waszego rzępolenia! – przewróciła oczyma.
- Heyy.. Jak ci coś nie pasuje, to możesz nie przychodzić...- westchnąłem ze smutkiem, a Emily się zaśmiała. Jej śmiech przypominał dźwięki, jakie wydaje delfin, choć ona sama określała to jako zdechła orka. Kochałem jej chichot, jak i całą ją. Była idealną przyjaciółką.
- Głuptasek z ciebie, Harreh! – chwyciła moje policzki w dłonie i delikatnie je ścisnęła. – Kocham White Eskimo ! Jesteście najlepsi.
Dobra Styles, ja będę lecieć. Mój tata zrobił dziś ryż z jabłkami, a to jego danie popisowe i po prostu mam na to ochotę... A dupa rośnie – zaśmiała się cicho. Zmrużyłem oczy i klepnąłem dziewczynę w tyłek.
- Kiedy go dotykałem ostatnim razem, też był taki... Mi się podoba. – parsknąłem śmiechem. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.
- Nie macaj mnie, zboku. – powiedziała śmiertelnie poważnie. Przestraszyłem się, że mogłem ją urazić.
- Przeprasz...
- Ale z ciebie ciota, Harreh, – zaśmiała się i stanęła na palcach, żeby cmoknąć mnie w policzek – żartowałam. Dobra, bo mi zaczyna burczeć w brzuchu.
Pożegnaliśmy się z obietnicą szybkiego spotkania, no tak, bo w końcu godzina to dużo czasu. Ja poszedłem do swojego domu, ona swojego.
     Kiedy zjadłem obiad, ruszyłem do Willa. W drodze słuchałem swojej ulubionej playlisty. Śpiewałem jedną z piosenek, kiedy nagle mnie olśniło. Przecież możemy zaśpiewać Summer of ’69 ! Ja znam cały tekst na pamięć, a chłopcy bez problemu nauczą się muzyki. Muzyka Bryana Adamsa nadawała się idealnie dla White Eskimo. Wyciągnąłem słuchawki z uszu, wchodząc do garażu.
- Cześć wszystkim ! – uśmiechnąłem się szeroko. Chłopcy spojrzeli na mnie z niechęcią. – Co was ugryzło ?
- Cholera, Styles, wiesz o tym, że mamy piątek, a do niedzieli mamy wybrać piosenki ? – westchnął Haydn.
- A Summer of ’69 Bryana Adamsa ? – uniosłem brew. Haydn, Will i Nick wymienili miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nastała chwila milczenia.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem za – w końcu odezwał się Nick. Odetchnąłem z ulgą, usiadłem okrakiem na drewnianym krześle.
- Potrzebujemy jeszcze jednej piosenki. – odchrząknął Will, zwracając na siebie uwagę – Blink-182, First Date
- Green Day’a jebnijmy, Boulevard of broken dreams. – powiedział Haydn, poprawiając się na krześle.
- Nie jesteśmy godni zawiązania sznurówki Billy’emu, a co dopiero zaśpiewania tej piosenki – wzruszył ramionami Nick. Emily weszła do garażu.
- Zgadzam się z tobą, Nick. – przybiła mu piątkę. – Wiecie już jakie piosenki ?
- Summer of ’69, Emyth – poruszył brwią Haydn, a dziewczyna się zaśmiała i oparła plecami o ścianę. Stwierdziła, że ta piosenka jest idealna dla White Eskimo. – A jeszcze lepsza dla nas, Em.
Chłopak poruszył brwiami, dziewczyna wybuchnęła perlistym śmiechem, po krótkiej chwili wszyscy śmialiśmy się jak idioci.
- Drugą może być First Date blink-182 – powiedział Will, kiedy w końcu się uspokoiliśmy.
- W sumie, to ja nawet nie wiem, co to za piosenka. – mruknąłem cicho.
- Dziecko, nie osłabiaj mnie ... – jęknęła Em, wyciągnęła swój telefon i odtworzyła piosenkę.
Ona zawsze nazywała mnie młodym, czy dzieckiem, pomimo tego, że byłem od niej starszy o pół roku i piętnaście dni. To czasami bywało irytujące. Mruknąłem coś pod nosem niezadowolony.
Tekst mi się podobał, muzyka także, dlatego po odsłuchaniu powiedziałem, że jestem za.
- Więc teraz tylko próby, kochani – uśmiechnęła się do nas dziewczyna, siadając pod ścianą.

***

       Nadal nie czułem, że jesteśmy odpowiednio przygotowani na konkurs, ale co miałem zrobić ? Siedzieliśmy już w vanie mamy Nicka, która obiecała nas zabrać na Battle of the Bands. Przez drogę byłem zestresowany, w sumie każdy z nas czuł się potwornie. Na szczęście zabraliśmy ze sobą Em, która opowiadała jakieś głupie historyjki o żyrafach. W duchu dziękowałem jej za odwracanie uwagi od konkursu. Kiedy byliśmy na miejscu dziewczyna pomogła nam zabrać sprzęt, oczywiście się sprzeciwiałem, żeby nie dźwigała, ale się uparła, a jak ona się uprze.. Tylko współczuć jej przyszłemu facetowi, a może dziewczynie ? Nie rozmawialiśmy nigdy o orientacji. Zawsze brakowało mi odwagi, żeby jej o to zapytać. Jeśli o mnie chodzi, to ja chyba jestem hetero. Znaczy czasem zwracam uwagę na facetów, ale to chyba normalne, prawda ? No dobra, spotykałem się przez dwa miesiące z Paulem, ale to był totalny niewypał. Za młody byłem na poważny związek. Takie szczenięce zauroczenie. Zobaczyłem, że to nie było to i zerwaliśmy.
     Emily odebrała nasze identyfikatory, więc mogliśmy zanieść instrumenty na backstage. Wyszliśmy stamtąd, dowiedziawszy się, że jesteśmy czwartym zespołem w konkursie. Stanęliśmy pod małą sceną. Mama Nicka wyciągnęła kamerę i zaczęła nagrywać. Pierwszy zespół był okay, ale zabrakło im tego czegoś. Wokalista w ogóle nie miał energii i występ był dość drętwy. Kolejne bandy były coraz lepsze. Kiedy trzeci zespół wszedł na scenę dostałem zawału serca... Ich wokalista... Czułem jakbym miał dostać wzwodu od samego ruchu jego ust podczas śpiewania. Chłopak miał kasztanową czuprynę, grzywka ciągle opadała mu na oczy, a on ją poprawiał. Był ubrany w czerwoną koszulkę i czarne rurki. Przystojny, a w dodatku utalentowany. Jego głos był lekarstwem na wszystko, hipnotyzował mnie.
- Dziękujemy, był to zespół The Rogue! Teraz na scenę zapraszam White Eskimo. – zapowiedziano nas. Emily pociagnęła mnie na backstage. Zacząłem panikować. Nie potrafiłem się skupić, a w głowie miałem mętlik.
- Jak wyglądam ? – zapytałem się Emily, poprawiając białą koszulkę polo.
- Jak brzydka lesbijka. – odpowiedziała, patrząc ma mnie.
- Czyli teraz na mnie lecisz ? – zaśmiałem się, ułożyłem usta w dziubek. Dziewczyna fuknęła coś pod nosem i odwróciła się w drugą stronę. Życzyła powodzenia Willowi.
Minął mnie wokalista The Rogue.
- Powodzenia. – posłał mi uśmiech, a ja się rozpłynąłem. Od teraz jestem gejem.
- Dzięki. – powiedziałem onieśmielony. – Byłeś ... To znaczy byliście świetni... – czułem, że się zbłaźniłem.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko. Poczułem motyki w brzuchu. Will mnie pociągnął za koszulkę i cały romatyczny nastrój prysł. Zostawiłem chłopaka o kasztanowych włosach, niestety. Wszedłem na scenę nieco oszołomiony. Widownia zaczęła klaskać. Podszedłem do mikrofonu, marszcząc oczy, światło refrektorów mnie raziło.
- Witajcie! Tu White Eskimo! Mam nadzieje, ze będziecie się świetnie bawić – dziewczyny zaczęły piszczeć.
Chłopcy zaczęli grać. Po chwili dołączyłem z wokalem. Starałem się odnaleźć przystojniaka z The Rogue. Udało się po chwili. Śpiewając Back in the summer of ’69, patrzyłem mu prosto w oczy. Wiem, że zachowałem się jak jakiś creep, ale nie mogłem inaczej.
     Wykonaliśmy jeszcze First Date. Odniosłem wrażenie, że publiczność się świetnie bawiła, zresztą tak jak my. Zeszliśmy ze sceny. Na backstage’u Emily się na mnie rzuciła i przytuliła.
- Byłeś cudowny. – szepnęła z podziwem, nadal mnie obejmując.
Za kurtyną pojawił się wokalista The Rogue, otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zobaczywszy przytulającą się do mnie dziewczynę, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Westchnąłem zrezygnowany. Odsunąłem się od Em.
- Co jest ? – dotknęła mój policzek dłonią.
- Ten chłopak... – pokręciłem głową. – Już nieważne.
     Jury zarządziło godzinną przerwę. Moi przyjaciele usiedli na podłodze tuż przy scenie. Rozmawiali i żartowali, cieszyli się, że występ był już za nami. Ja nie mogłem usiedzieć na miejscu, wypatrywałem wokalisty The Rogue, żeby wszystko mu wyjaśnić, ale gdzieś zniknął. Widziałem ich gitarzystę i perkusistę, ale mój przystojniak gdzieś zniknął. Wstałem, Emily spojrzała na mnie pytająco. Zbyłem ja, mówiąc, że idę do łazienki. Błądziłem po pustych korytarzach szkoły, w której odbywał się konkurs. Szukałem go, ale chłopak gdzieś zniknął. Wróciłem do zespołu. Emily załatwiła nam darmową herbatę i drożdżówki.
- Ma na imię Louis, pochodzi z Doncaster. – powiedziała cicho Em, tak żebym tylko ja usłyszał. Byłem w szoku, skąd wiedziała, że on mi sie podoba i kim jest. Posłała mi ciepły uśmiech. Louis... Jakie to piękne imię ! Takie dźwięczne..
     Kiedy wszyscy się zebrali, żeby poznać wyniki, Emily powiedziała mi, że podeszła do chłopaków z jego zespołu i po prostu zapytała. Jest niesamowita. Kolejny raz zdobyła się na coś, na co ja nie miałbym odwagi.
- Zwycięzcą Battle of the Bands zostaje.....White Eskimo!
Nie mogłem w to uwierzyć, stałem jak sparaliżowany. Kolana się pode mną ugięły. Emily się na mnie rzuciła i wylądowaliśmy razem na podłodze. Dziewczyna się zaśmiała i zeszła ze mnie. Wstałem. Pomogłem się jej podnieść. Weszliśmy na scenę. Em nie chciała wejść z nami, ale Will ją podniósł. Podszedłem do mikrofonu.
- Chciałbym podziękować naszym rodzicom za wszystko, jury i jeszcze naszej przyjaciółce Emily, która jest tu dziś z nami. Bez niej na pewno nie byłoby White Eskimo! – powiedziałem. Przewodniczący jury wręczył nam puchar i bon do restauracji. Byliśmy wniebowzięci. Wtedy dopiero spostrzegłem, że być może naprawdę potrafię śpiewać. W tłumie zobaczyłem Louis’ego*. Chłopak nie patrzył na scenę. Złamało mi to serce. Westchnąłem ciężko.
     Mama Nicka zaproponowała nam obiad. W vanie panowała luźna atmosfera, wszyscy się śmiali. Haydn opowiadał jakieś sprośne kawały, a Nick chował twarz w dłoniach, bo przecież jego mama też słuchała. Emily siedziała obok mnie i trzymała moją dłoń. Wiedziała, że nie byłem w sosie; wiedziała również dlaczego. Podczas jedzenia myślałem tylko o pięknym nieznajomym i czy go jeszcze spotkam. Miałem taką nadzieję, bo chciałem mu wszystko wyjaśnić.

*sprawdziłam i to naprawdę jest poprawna forma :) bo czyta się Loui, więc Loui’ego, co oznacza, że Louis’ego jest dobrą formą.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Prolog.

Dwa bijące szalonym rytmem serca.
Dwa splątane ze sobą ciała.
Dwie pary ust połączone ze sobą.
Dwa tańczące ze sobą języki.
Dwoje kochających się ze sobą ludzi. 

- Mocniej, mocniej - sapię, zaciskając powieki. Rozkosz rozsadza mnie od środka, czuję wszystko. Każdy ruch mojego kochanka jest dobrze przemyślany, on dobrze wie, co robi. Jego biodra zaczęły poruszać się szybciej, on wypełnia mnie sobą. 

***
Jeden okrutny świat.
Jedna para samotnych oczu.
Jedna samotna łza.
Jedna samotna istota.
Jedna srebrna żyletka.
Jedno głębokie nacięcie.
Jedna strużka krwi.

     Biała łazienka, przypominająca te szpitalne, a w niej dziewczyna, która płacze. 
Hej, kochanie, dlaczego płaczesz? - chcę zapytać, ale mnie tu nie ma. 
Ciebie zresztą też nie.

Ona jest sama.
Sama musi stawić czoła swoim demonom.
Sama musi...
Ona nic nie musi....

***

- Tak dobrze mi w tobie! - jęczy mój kochanek, chcę potwierdzić, ale z mojego gardła nie wydostaje się nic prócz głośnego westchnięcia. Moje oczy wciąż są zamknięte. Pragnę spojrzeć na ukochanego, ale powieki mnie nie słuchają. Miłość mojego życia dochodzi w moim wnętrzu, to uczucie przeważa i ja również doznaję spełnienia...

***

Kolejne cięcie.
Brudna podłoga.
Dziewczyna jest coraz słabsza.
Kochanie, nie zamykaj oczu! - chcę krzyczeć, ale przecież mnie tam nie ma.

***

Tulę się do nagiego torsu mojego kochanka. To wszystko, czego potrzebuję. Ukochany chwyta moją dłoń i zaczyna bawić się palcami. Chichoczę cicho.
- Kocham cię, misiu - szepczę, spoglądając w jego piękne oczy.
- Nawet jeśli będziesz kochać mnie najmocniej we wszechświecie, ja będę kochać cię mocniej - mówi, po czym delikatnie muska moje usta swoimi. Czuję, że w brzuszku zaczynają latać motylki, zawsze tak jest, kiedy mój ukochany mówi mi takie rzeczy. 

***

- Magia - mówi do siebie dziewczyna, dotykając rany na nadgarstku. - Maluję srebrem, a wychodzi czerwień.

niedziela, 22 lutego 2015

Nowe Fanfiction

Ja wiem, że dawno nic nie pisałam. Ja wiem, ja bardzo was wszystkich przepraszam.

Mam zamiar zacząć pisać nowe fanfiction, wiec tamte 5 rozdziałów zostało usuniętych.

Myślę, że w ciagu kilku najbliższych dni pojawi się prolog nowego fanfiction.
Może starzy czytelnicy powrócą, a może znajdę nowych ?

Pozdrawiam,
Member of the Zappers Club
(Emily)

piątek, 2 maja 2014

Prompt, Ziam ~ "Sama słodycz"

Pala:
Homo z Zaynem, akcja w małym miasteczku
Moja kochana, wiesz jaki miałam problem  z tym wszystkim ?! Masakra, może ci się spodoba. Wybrałam Liama, bo w końcu jesteś jego "dziewczyną" haha :)Strasznie krótki, ale ostrzegałam. To prompt, one mają być zwięzłe.

- Zee, mówię ci, tutaj jest najlepsza czekolada w mieście ! - uśmiechnął się Liam, ciągnąc swojego najlepszego przyjaciela za rękę.
- Może dlatego, że to jedyna kawiarnia - mruknął pod nosem Zayn. Payne zaśmiał się, entuzjazm Malika był porażający.
- Będzie fajnie, ja stawiam - zachichotał Leeyum.
- Teraz mogę się z tobą zgodzić, będzie fajnie - zaśmiał się mulat. Chłopcy przyjaźnili się od czterech lat, kiedy chodzili do podstawówki, strasznie się nienawidzili. Kłótnie wybuchały nawet o to, że jeden chciał pożyczyć temperówkę. Zdarzały się także bójki. Potem w high school* stali się nagle przyjaciółmi, a teraz, w college'u siedzą w jednej ławce. Oczywiście, zdarzają się sprzeczki, ale nigdy nie poszło o nic poważnego.
- Chciałbym ściąć włosy...- powiedział Liam.
- Powaliło cię ? Są urocze ! - Zayn wziął do ręki jeden kosmyk i rozprostował go, po czym puścił. Zachichotał, widząc, jak szybko wrócił do poprzedniej postaci.
- Yhym... Będę wyglądał lepiej w krótkich... - westchnął Payne.
- Zamknij się, idioto - warknął mulat.
Usiedli przy stoliku. Leeyum zamówił dla nich gorącą czekoladę. Rozmawiali o wszystkim, tak jak zawsze.
Po chwili kelnerka przyniosła ogromne pucharki wypełnione po brzegi czekoladą, a na bita śmietana, która znajdowała się na wierzchu, wyglądała kusząco.
Zaczęli jeść.
Zayn spojrzał na Liama i zachichotał.
- Co jest ? - zmarszczył brwi Payne.
Zayn pochylił się i zlizał resztki czekolady z jego ust, po czym delikatnie musnął je swoimi wargami.
- Miałeś trochę śmietany na ustach - zachichotał Zee.


*nie mogę tego przetłumaczyć na gimnazjum, bo to się różni.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Prompt, Larry ~ "Wywiad"

Kinga Gortych:
Chcialabym zebyc opisala dla mnie jak moglby wugladac wywiad gdzie Larry sie ujawnia. Bardzo prosze :**
 Może nie jest to najlepsze, ale enjoy :)




     Kolejny wywiad - kolejne kłamstwa. Modest dokładnie zaplanował wszystkie odpowiedzi na każde pytanie, ich spis dostał od dyrektora telewizji. Wszyscy w skupieniu przeglądali scenariusz.
- Nigdy bym tak nie powiedział - mruknął pod nosem Malik, patrząc na jedną z proponowanych odpowiedzi.
Nagle Horan się zaśmiał.
- Co się stało ? - zmarszczył brwi Liam, nie widział nic śmiesznego w odpowiedziach.
- Patrzcie, zamiast Zayn, jest Zack ! - zaśmiał się - To jak ty masz w końcu na imię, piękny ?
- Kolejne pytanie o Eleanor - szepnął Harry. Za każdym razem, kiedy Louis opowiadał o tym, jak bardzo ją kocha, coś w nim pękało. Lou musnął delikatnie policzek Hazzy ustami.
- Przepraszam - przygryzł wargę Tomlinson.
     Reporter zapytał o kolejną trasę i płytę, czyli to co zwykle. Niall opowiedział jakiś kawał, po za scenariuszem. Na szczęście nie było to nic groźnego. Groźnego... coś co zagrażałoby pozycji zespołu.
- Louis, jesteś z Eleanor już dość długo. Powiedz, jak wam się układa ? - uśmiechnął się dziennikarz.
- Dobrze - odpowiedział Lou z lekkim uśmiechem. Nie lubił kłamać, ale musiał to robić od kilku lat.
- Może rozwiniesz ten temat ?
- El jest kochana, mocno stąpa po ziemi i nie pozwala, by woda sodowa uderzyła mi do głowy - Tomlinson wyrecytował dobrze znaną regułkę. Rzucił krótkie spojrzenie na Harry'ego, który po raz pierwszy od dłuższego czasu mógł siedzieć obok. Styles lekko się uśmiechnął, ale jego oczy przepełnione były bólem
- Dobra, jebać zasady ! Larry is real, bitches ! - powiedział i pocałował miękkie usta loczka.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Narry - "Ghost"

Tytuł: Ghost
Autorka: @NiallsWaist
Ilość stron: 8
Połączenie: Narry Storan ( Niall Horan & Harry Styles )
Miejsce i czas akcji: Lincoln, Wielka Brytania, rok 2005
Gatunek: Romans, thriller, fantasy
Opis: Harry kupił dom. Nie jest jednak zwyczajny - ktoś w nim żyje, a może jednak nie ? Ja jestem święcie przekonana, że Niall od dawna jest martwy...
Alternatywna Rzeczywistość - One Direction nie istnieje
Uwaga: Występuje miłość męsko-męska, mogą pojawić się sceny erotyczne. Nie chcesz - nie czytaj.
Od Autorki:  Zapewne jest w cholerę błędów, ale zrozumcie, że jutro piszę egzaminy, a chcę się jakoś wyluzować. Dlatego w mojej główce pojawił się ten oto pomysł. Zostawcie komentarz, proszę :) Enjoy !

- Dom jest w idealnym stanie ! - powiedziała właścicielka. Harry'emu nie trzeba było powtarzać, od razu przypadł do gustu. Drewniany dworek z dwoma wieżyczkami. Już na pierwszy rzut oka widać, jak bardzo jest stary. Zastanawiała go tylko cena, która była niezwykle niska.
- Mógłbym zapytać, dlaczego pani go sprzedaje ? - zapytał nieśmiało - Jest przecież taki piękny...
Kobieta przygryzła wargę i rozejrzała się z niepokojem po pomieszczeniu, lecz Harry był zbyt zajęty oglądaniem starych zdjęć wiszących na korytarzu, by to zauważyć.
- Muszę wyjechać - mruknęła z zakłopotaniem. Gdybym była Stylesem spostrzegłabym to, ale nie ! On bada dłonią fakurę kominka, na którym chciał postawić zdjęcia rodziny. Miał już plan na zagospodarowanie każdej wolnej przestrzeni - Jedziemy do biura załatwić ostatnie formalności i dom jest pański - powiedziała stanowczo kobieta.

***
Harry przywiózł swoją koleżankę do domu i zaczęli sprzątać. Nie to, że był tutaj bałagan, czy coś. Po prostu wszystko było okryte grubą warstwą kurzu. Kiedy się z tym uporali, Styles wyciągnął kryształowe kieliszki z gabloty. Otworzył wino i usiedli przy stole. Rozmawiali o wszystkim; o starych znajomych; o zawodach miłosnych; o planach na przyszłość. Dziewczyna usiadła na kolanach Harry'ego i nagle.. tak, w każdym opowiadaniu musi być choć raz użyte słowo nagle... więc nagle otworzyło się okno. Do pomieszczenia wpadł lodowaty podmuch, który zgasił świeczki, wcześniej zapalone przez Stylesa.
- Harry, boję się - szepnęła dziewczyna wtulając się w tors chłopaka. 
- Anne, nie przesadzaj. Zwykły zbieg okoliczności. Pewnie nie domknąłem okna - powiedział, ale kiedy światło zaczęło migać ją objął.
- I to też jest kurwa zbieg okoliczności !? - warknęła, ale nie odsunęła się. Strach był silniejszy. - Chcę do domu...
- Odwiozę cię - Anne wstała z kolan Harry'ego. Wyszli na korytarz. Butelka z winem, które wcześniej pili spadła na ziemię.
- Kurwa ! - wrzasnęła i rzuciła się na chłopaka, również on ledwo powstrzymał się, by nie krzyknąć. Styles chwycił ją za rękę i wyprowadził z domu. Wszystko ustało. Światło, przestało migać. Wsiedli do samochodu. Harry chciał odpalić, ale ktoś przeciął przewody.
- Zepsuł się - szepnął przerażony. Scena jak z horroru; stary dom na odludziu, niewyjaśnione zjawiska, popsuty samochód. Teraz oboje trzęśli się ze strachu. W sumie to się im nie dziwię, sama zapewne uciekłabym z krzykiem. Hmm.. chyba coś pominęłam. Ach, no tak.. Anne właśnie wysiadła z samochodu i pobiegła w nieokreślonym kierunku. Teraz Harry został zupełnie sam. Zastanawiał się, czy nie pójść w jej ślady, ale zrezygnował. Nie wierzył w takie rzeczy. Bądźmy realistami - przecież duchy nie istnieją ! Wrócił do domu spokojnym krokiem.
Proszę.
Pomóż mi.
Znajdź mnie.
Jestem blisko.
Usłyszał szept. Stwierdził, że pewnie wino było za stare. Co za idiota, przecież im starsze, tym lepsze ! Zamknął drzwi na klucz. Usłyszał huk.
- Kurwa mać - to był ten sam głos, który przed chwilą mówił do niego.
- Kto tu jest ? - zapytał, zmierzając w tamtym kierunku. Teraz już był pewien, że to sabotaż, ale to co zobaczył zwaliło go z nóg.
- K-k-kim t-ty d-do cholery j-jesteś ?! - wydusił z siebie widząc chłopaka, leżącego na podłodze. Roztaczał obok siebie jasną aurę. 
-  Niall Horan, pierwszy markiz Horan - uśmiechnął się nieznajomy -  jak cię zwą ?
- P-po prostu H-Harry - powiedział z niedowierzaniem.
- Poznanie cię, Po Prostu Harry jest dla mnie zaszczytem - ukłonił się markiz.
- Nie, ja jestem Harry, Harry Styles - odparł, na co lord zmarszczył brwi.
- Skąd przybywasz ?
- Hrabstwo Cheshire - powiedział nadal jąkając się Styles. Markiz tylko się zaśmiał.
- Jestem tu od jakiegoś wieku, więc nie przejmuj się ogarniam - tu puścił Harry'emu oczko - współczesny dialekt. Dużo ludzi się tu przewinęło.
Styles chciał go uderzyć. Wycelował w ramię, ale poczuł tylko pustkę i "przeleciał" przez markiza. Znalazł się na podłodze.
- J-jak ? - jęknął, a to wywołało kolejny napad śmiechu u lorda. Wszystko mu się przypomniało. Markiz Horan został zamordowany w 1792 roku, a jego ciała nigdy nie odnaleziono. Był najmłodszym w historii szlachcicem zasiadającym w Izbie Lordów. Usiadł na podłodze - przecież ty nie żyjesz ..
Horan ponownie się zaśmiał.
- Jakiś ty szybki !
- To czemu ja cię ciągle widzę ? - Styles podrapał się po karku. Niall westchnął.
- Zostałem zamordowany, a mojego ciała nie odnaleziono.. Tylko dlatego nie mogę zaznać wiecznego
spokoju i wciąż błąkam się po tym świecie.
- Dlaczego wcześniej leżałeś na podłodze, skoro nie można cię dotknąć ? - uniósł brew Harry.
- Bo mogę zrobić to - blask, który roztaczał Horan nagle znikł, a on usiadł obok chłopaka i pogłaskał go po policzku. Stylesa przeszły przyjemne dreszcze. Chciał poczuć, jakie w dotyku są włosy blondyna, ale niestety jego dłoń prześlizgnęła się przez niego. Westchnął głośno.
 - Czemu nie chcesz, żebym cię dotknął ?
- Chciałbym, żebyś mi pomógł - powiedział Niall, ignorując całkowicie pytanie loczka.
- Jak ? - zmarszczył brwi.
- Musisz odnaleźć moje ciało - Horan przygryzł wargę.
- Chłopie, ono jest zapewne w ostatnim stadium rozkładu ! Nie żyjesz od stu lat ! - prawie wykrzyczał Styles. Sekundę później poczuł, jak markiz Horan daje mu z liścia. Chłopak złapał się za policzek i zaczął go pocierać - cham.
- Powtórzyć ?! - warknął Niall. Harry tylko westchnął.
- Pomogę ci - powiedział po chwili - ale dlaczego do jasnej, ciasnej straszyłeś mnie i Anne !?
- Bo to mogło zakończyć się w łóżku, a nie potrafię zachować ciszy patrząc na dwa rozgrzane ciała - zaśmiał się markiz.
- Zboczeniec - powiedział oburzony Harry, ale później się zaśmiał. Wstał i zaczął uciekać przed Niallem.
- Nie wiem, czy wiesz Po Prostu Harry, że potrafię przenikać przez ściany, więc nie masz szans - zachichotał. Kiedy go dogonił, znowu stał się "zwykłym" człowiekiem i przyparł Stylesa do ściany. Harry tak bardzo chciał poczuć, jak smakuje blondyn, więc pochylił się, by go pocałować. Niall zniknął. Dosłownie zniknął. Loczek szukał lorda. Niestety nigdzie nie mógł go znaleźć. Zrobiło mu się przykro, jednak cały czas czuł jego obecność.
- Niall, gdzie jesteś ?! - wołał markiza, który jednak się nie pojawił. Na dworze zaczęło świtać. Harry'emu przebiegła przez głowę myśl, że może to jest powód zniknięcia lorda. Stylesa zalała fala zmęczenia. Poszedł do łazienki i wziął zimny prysznic. Położył się do łóżka. Teraz już nie wiedział, czy to co się działo było jawą, czy też wymysłem jego wyobraźni. Ja stawiam na to drugie.
***
Brązowowłosy otworzył oczy wieczorem, a pierwszą rzeczą jaką ujrzał, był Niall leżący obok.
- Czemu uciekłeś ? - zapytał cicho lorda.
- Ja nie istnieję, Harry... - westchnął Niall - Jestem nocnym stworzeniem. Znikam przed świtem, pojawiam się po zmierzchu.
- Mogłeś mi o tym powiedzieć ! - zamachnął się Harry i tym razem mu się udało. Uderzył markiza, którego twarz przez chwilę była wykrzywiona w grymasie bólu. 
- Ejj..  Nie jesteś godzien czyścić mi butów, Harry Stylesie z Cheshire - warknął markiz.
-  A czy jestem godzien posmakować twych ust ? - zapytał Harry, po czym ugryzł się w język. Jego policzki płonęły najżywszym ogniem. Markiz pochylił się i ledwie musnął usta Stylesa. Loczek chciał więcej, znacznie więcej. Chciał wplątać ręce w jego włosy, ale one opadły na jego klatkę piersiową. Lord pojawił się obok łóżka.
- Dość tego dobrego, chodźmy poszukać mojego ciała - uśmiechnął się, a Styles tylko jęknął - chciałbym już przejść na drugą stronę.. Mam już dość, nie mogę nawet opuścić tego domu. Znaczy mogę, ale tylko do ogrodzenia. 
- Nie chcesz, żebyśmy się najpierw poznali ? - spojrzał na lorda ze smutkiem.
- Harry, ja nie żyję od 213 lat. To nie ma sensu - westchnął markiz.
- Ale potrafisz mnie dotknąć, a ja ciebie - szepnął.
- Nie wiesz jak to działa. Każda sekunda, w której wystawiam się na bycie normalnym jest torturą. To są męki piekielne - zacisnął usta Horan - mimo, że sam twój dotyk jest przyjemny .. i to bardzo... Tak nawijasem mówiąc, nie jestem gejem.
- Ale przecież mnie pocałowałeś - krzyknął Harry, był zły, a nawet wściekły. Facet go całuje, a później mówi, że nie interesują go mężczyźni.
- Po drugie, wszystko dzieje się stanowczo za szybko. Ja zanim poznałem wybrankę moich ro.. znaczy moją wybrankę musiałem czekać rok. Przez następny nie pozwoliła chwycić swojej ręki, a po dwóch latach pozwoliła mi złożyć delikatny pocałunek na swych ustach. 
- Niall, jest XXI wiek. Tu ludzie idą ze sobą do łóżka po godzinie - markiz potrzył na chłopaka z niedowierzaniem.
- Ale tylko spać, tak ? Nic więcej nie robią, tak ? - zapytał cicho, a Harry się tylko zaśmiał.
- Chłopie z jakiej ty epoki jesteś !?
- Barok, kurwa - warknął Horan. - Największą rozrywką było to, jak udało nam się wymknąć o północy z domu i pojechać na przejażdżkę konną ! 
- Nie bawiliście się ? W ogóle ? - teraz to Harry był zdziwiony - zero dyskotek ? 
- Dyskotek ?
- Głośna muzyka, tańczący ludzie, krótkie spódniczki, duże dekoldy, pieprzący się ze sobą ludzie w łazienkach.
Markiz zrobił faceplam.
- Chłopie, wtedy były piękne wystawne bale. To były czasy ! 
- Wiem  ! Zaprosimy moich znajomych i zobaczysz, jak się bawi w XXI wieku ! 
- Ta, może od razu powiedzmy im, że jestem duchem. Jak ty niby chcesz ukryć to, że się świecę ?! 
- Krem z brokatem ?
- Co to brokat ?
***
Po wytłumaczeniu markizowi, co to: brokat, ruchanie, telewizja, radio; zgodził się łaskawie na imprezę. Harry wykonał kilka telefonów i po kilku godzinach w domu zaczęli pojawiać się ludzie. Markiz usiadł na schodach i tylko czas mówił "siema, jestem Niall" jak go nauczył Harry. Czuł się jak idiota. Nie pasował tutaj. Kilka dziewczyn prosiło go, żeby z nimi zatańczył, ale jemu się to nie podobało. Wolał wystawne bale. Za to Harry czuł się jak ryba w wodzie; flirtował, śmiał się z nieśmiesznych żartów kolegów, tańczył. Markizowi na imprezie podobała się tylko jedna rzecz, a właściwie ktoś. Harry, ale nie wypadało myśleć o Stylesie w taki sposób. Niall ściągnął obrączkę. Przypomniała mu się Lily, dziewczyna, której nigdy nie kochał. Jego rodzice wybrali mu przyszłą żonę w wieku 11 lat. Nie był zadowolony, gdyż podkochiwał się w stajennym  - Zaynie. Swój pierwszy raz przeżył właśnie z nim. Ojciec wydziedziczyłby go za coś takiego, a Lily podobno była ładna i szlachetnie urodzona. Idealny materiał na żonę. Zakończył swój romans, wysyłając Zayna na zbiór winogron do Francji. Markiz żałował tej decyzji do dziś, gdyby powiedział ojcu, że kocha stajennego, to leżałby teraz spokojnie na cmentarzu, a nie był na imprezie trzy wieki po własnej śmierci. Postanowił zniknąć. Stał się niewidzialny. Poszedł na górę i wszedł do jednej z sypialni. Zauważył dwie dziewczyny, które się całowały namiętnie. Ręka jednej z nich znajdowała się pod koszulką drugiej. Markiz stwierdził, że to gorące, ale bardzo nieodpowiednie. Nie był pewien, czy małżeństwa homoseksualne teraz są legalne. Jeśli tak, to te czasy są lepsze. Wyszedł z pokoju i znalazł się w innej sypialni. Tutaj nikogo nie było. Na szczęście. Pojawił się znowu. Bolała go głowa od głośnej muzyki, a po za tym był pewien, że następną noc spędzi na sprzątaniu z Harry'm. Tak bardzo chciałby już zniknąć. Ktoś wszedł do pokoju. Był to Harry.
- Nie podoba ci się ? - zapytał cicho i usiadł na łóżku.
- To nie moje klimaty - odpowiedział.
- Umm.. Wiem - westchnął Harry.
- Skończysz już tę imprezę ? Proszę .. - markiz przygryzł wargę.
Harry ponownie westchnął, wyszedł z pokoju i zaczął wypraszać gości. Po chwili  dom był pusty. Niall spojrzał za okno. Z jego ust wydobyło się ciche westchnięcie. Rozpłynął się w powietrzu. Kiedy Harry wrócił, nie zastał Horana. Położył się na łóżku i niedługo po tym zasnął.
***
Styles skończył właśnie jeść spaghetti. Zamówił je z restauracji. Nagle poczuł czyjś gorący oddech i obejmujące go od tyłu ciało.
- Cześć Niall. Chcesz trochę ? - uśmiechnął się lekko.
- Nie, dzięki ja nie jem - zaśmiał się chłopak i znów jego obecność przestała być wyczuwalna. Zanipokojony Harry odwrócił się, ale Horan siedział na blacie. 
- Zaczniesz mnie w końcu szukać ? 
- Nie - westchnął - nie chcę cię stracić.
- H-Harry, znamy się t-trzeci dzień.. Jestem z innej epoki. Nic z tego dobrego nie będzie - powiedział cicho, a jego dłonie drżały.
- Choć spróbujmy - Styles stanął pomiędzy nogami markiza, a ten zrozumiawszy aluzję stał się "wyczuwalny". Harry położył ręce na karku blondyna i zaczął go całować. Lord objął nogami w pasie chłopaka. 
- Nie powinniśmy - szepnął Horan.
- Czy jest coś bardziej szalonego, niż seks z duchem barokowego markiza ? Nie.. Życie powinno być spontaniczne, Niall - chłopak przygryzł wargę lorda, na co on tylko mruknął z zadowoleniem. Nikt nigdy się nie ośmielił tak zrobić. Nawet Zayn. Harry z łatwością podniósł chłopaka i zaniósł go do sypialni. Markiz przez całą drogę składał delikatne pocałunki na szyi loczka. Brązowowłosy położył go na łóżku i usiadł na nim okrakiem. Zaczął poruszać biodrami, co wywołało ciche westchnięcia ze strony Nialla. Chłopak wstydził sie swojej reakcji, dlatego w ciągu kilku sekund zrobił się czerwony. Harry zachichotał i musnął usta markiza.
- Nie wstydź się, jesteś piękny - szepnął i wsadził rękę pod koszulkę blondyna. Zaczął błądzić nią po jego torsie. Lord cicho sapnął. Było mu tak dobrze, że zapomniał o kontrolowaniu swojej przenikalności, przez co Harry upadł na łóżko.
- Przepraszam - powiedział zakłopotany markiz, a kiedy Styles usiadł obok niego znów użył swej zdolności. Wrócili do poprzedniej pozycji, a Harry zerwał z Nialla koszulkę.  Nie spodziewał się po nim takiej brutalności. Styles przejechał z zachwytem dłonią po wyrzeźbionym torsie markiza.
- H- Harry - jęknął cicho, a wywołany chłopak uśmiechnął się i zrobił malinkę na obojczyku Horana. Lord z trudem powstrzymywał swoje ciało przed zniknięciem. Loczek przejechał językiem po sutku chłopaka, leżącego pod nim. Jego ciało pokryła gęsia skórka.  Było mu tak dobrze ! Chciał, aby ta chwila trwała zawsze. Styles fantazjował o tym, co za chwilę zrobi z Niallem. Przez co sam się jeszcze  bardziej podniecił. Zbliżał się świt, więc Horan zniknął, a Harry pozostał sam ze sporym problemem w spodniach. Pozostało mu tylko przełączyć się na tryb ręczny.

***
- Dziękuję ci, Harry - powiedział markiz składając ostatni pocałunek na wargach chłopaka. Lord zaczął iść w stronę światła - Zobaczymy się.. kiedyś, bądź grzeczny ! Będę cię obserwował..
- Żegnaj Nialler - szepnął Styles, który nie mógł powstrzymać łez. Pomógł pochować markiza, a teraz on musiał odejść. Minęły 2 lata od ich pierwszego spotkania. Wszystko działo się tak szybko. Chłopak oddałby życie, za jeszcze jeden dzień z Niallem, którego pokochał za jego  Harry wiedział, że nie pokocha nikogo równie mocno. Przyrzekł, że się jeszcze zobaczą. Obiecał mu wierność, a Horan poprosił go tylko o to, by korzystał z życia. Wydawać by się mogło, że to już koniec, że nigdy więcej się nie spotkają, ale Bóg nie rozdziela kochanków, prawda ? Jest miłosierny i dobry. Po chwili markiz znalazł się z powrotem na ziemi. Przeżegnał się, dziękując Bogu za okazaną łaskę. Obejrzał dokładnie swe dłonie. Był normalny ! Rzucił się w ramiona Harry'ego. Teraz ich życie było, takie jak innych. Lord chorował, starzał się - tak jak inni ludzie. Dla nas może to nic wielkiego, ale on cieszył się zwykłym przeziębieniem jak głupi. Ale kto by tak nie robił ? Przecież on był martwy przez ponad 200 lat !