Szkoła i próby – każdy normalny człowiek zwariowałby od tej rutyny, ale ja to nawet lubię. Świadomość, że niektóre rzeczy zawsze będą takie same; uczucie, że można się w pewnym momencie zatrzymać – to wszystko daje poczucie bezpieczeństwa. Niedługo
Battle of the Bands, co oznacza możliwość sprawdzenia siebie. Konkurencja z zespołami z różnych szkół wzbudza we mnie sprzeczne uczucia: z jednej strony ludzie mówią mi, że potrafię śpiewać, a z drugiej, cholera, po prostu mogą być lepsi i właśnie tego się obawiam. Porażki.. Podobno każdy upadek przybliża nas do wielkiej wygranej, ale ja się po prostu boję. Moja najlepsza przyjaciółka powiedziała, że jeśli odwołam zgłoszenie naszego zespołu, to urwie mi jaja. Wolę nie ryzykować, bo Emily zazwyczaj spełnia swoje pogróżki, a jądra mogą mi się kiedyś przydać. Swoją drogą to właśnie dzięki niej dowiedzieliśmy się o konkursie. To również ona wpisała nazwę White Eskimo do formularza, choć wszystkim kazała mówić, że to ja. Trochę to dziwne, ale to Emily, jej nie ogarniesz.
Szedłem w stronę swojego domu razem z blondynką, która zastanawiała się nad wyborem piosenki dla nas.
- To musi być coś mocnego, co powali wszystkich! Cholera, nie mam pomysłu. – westchnęła, a ja mruknąłem w odpowiedzi. – Może ty znasz jakąś piosenkę, która by się nadawała?
- Nie wiem, Em.. Nie wiem.. – spojrzałem na nią. Złociste pasmo włosów opadło jej na oczy, założyłem je za ucho z czułością.
- Harreh, dobrze wiesz, że musimy podać piosenki do końca tego tygodnia – wydęła delikatnie dolną wargę. Jak zwykle pomalowała usta ciemną szminką, dziś był to bordowy.
- Wiem, Emily, ale możemy zastanowić się nad tym u Willa, dobrze ? Nick, Will i Haydn powinni mieć prawo głosu.
- To jak młody, spotkamy się u Willa? Boże, jak sobie pomyślę, że znów będę musiała słuchać waszego rzępolenia! – przewróciła oczyma.
- Heyy.. Jak ci coś nie pasuje, to możesz nie przychodzić...- westchnąłem ze smutkiem, a Emily się zaśmiała. Jej śmiech przypominał dźwięki, jakie wydaje delfin, choć ona sama określała to jako zdechła orka. Kochałem jej chichot, jak i całą ją. Była idealną przyjaciółką.
- Głuptasek z ciebie, Harreh! – chwyciła moje policzki w dłonie i delikatnie je ścisnęła. – Kocham White Eskimo ! Jesteście najlepsi.
Dobra Styles, ja będę lecieć. Mój tata zrobił dziś ryż z jabłkami, a to jego danie popisowe i po prostu mam na to ochotę... A dupa rośnie – zaśmiała się cicho. Zmrużyłem oczy i klepnąłem dziewczynę w tyłek.
- Kiedy go dotykałem ostatnim razem, też był taki... Mi się podoba. – parsknąłem śmiechem. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.
- Nie macaj mnie, zboku. – powiedziała śmiertelnie poważnie. Przestraszyłem się, że mogłem ją urazić.
- Przeprasz...
- Ale z ciebie ciota, Harreh, – zaśmiała się i stanęła na palcach, żeby cmoknąć mnie w policzek – żartowałam. Dobra, bo mi zaczyna burczeć w brzuchu.
Pożegnaliśmy się z obietnicą szybkiego spotkania, no tak, bo w końcu godzina to dużo czasu. Ja poszedłem do swojego domu, ona swojego.
Kiedy zjadłem obiad, ruszyłem do Willa. W drodze słuchałem swojej ulubionej playlisty. Śpiewałem jedną z piosenek, kiedy nagle mnie olśniło. Przecież możemy zaśpiewać Summer of ’69 ! Ja znam cały tekst na pamięć, a chłopcy bez problemu nauczą się muzyki. Muzyka Bryana Adamsa nadawała się idealnie dla White Eskimo. Wyciągnąłem słuchawki z uszu, wchodząc do garażu.
- Cześć wszystkim ! – uśmiechnąłem się szeroko. Chłopcy spojrzeli na mnie z niechęcią. – Co was ugryzło ?
- Cholera, Styles, wiesz o tym, że mamy piątek, a do niedzieli mamy wybrać piosenki ? – westchnął Haydn.
- A Summer of ’69 Bryana Adamsa ? – uniosłem brew. Haydn, Will i Nick wymienili miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nastała chwila milczenia.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem za – w końcu odezwał się Nick. Odetchnąłem z ulgą, usiadłem okrakiem na drewnianym krześle.
- Potrzebujemy jeszcze jednej piosenki. – odchrząknął Will, zwracając na siebie uwagę – Blink-182, First Date
- Green Day’a jebnijmy, Boulevard of broken dreams. – powiedział Haydn, poprawiając się na krześle.
- Nie jesteśmy godni zawiązania sznurówki Billy’emu, a co dopiero zaśpiewania tej piosenki – wzruszył ramionami Nick. Emily weszła do garażu.
- Zgadzam się z tobą, Nick. – przybiła mu piątkę. – Wiecie już jakie piosenki ?
- Summer of ’69, Emyth – poruszył brwią Haydn, a dziewczyna się zaśmiała i oparła plecami o ścianę. Stwierdziła, że ta piosenka jest idealna dla White Eskimo. – A jeszcze lepsza dla nas, Em.
Chłopak poruszył brwiami, dziewczyna wybuchnęła perlistym śmiechem, po krótkiej chwili wszyscy śmialiśmy się jak idioci.
- Drugą może być First Date blink-182 – powiedział Will, kiedy w końcu się uspokoiliśmy.
- W sumie, to ja nawet nie wiem, co to za piosenka. – mruknąłem cicho.
- Dziecko, nie osłabiaj mnie ... – jęknęła Em, wyciągnęła swój telefon i odtworzyła piosenkę.
Ona zawsze nazywała mnie młodym, czy dzieckiem, pomimo tego, że byłem od niej starszy o pół roku i piętnaście dni. To czasami bywało irytujące. Mruknąłem coś pod nosem niezadowolony.
Tekst mi się podobał, muzyka także, dlatego po odsłuchaniu powiedziałem, że jestem za.
- Więc teraz tylko próby, kochani – uśmiechnęła się do nas dziewczyna, siadając pod ścianą.
***
Nadal nie czułem, że jesteśmy odpowiednio przygotowani na konkurs, ale co miałem zrobić ? Siedzieliśmy już w vanie mamy Nicka, która obiecała nas zabrać na Battle of the Bands. Przez drogę byłem zestresowany, w sumie każdy z nas czuł się potwornie. Na szczęście zabraliśmy ze sobą Em, która opowiadała jakieś głupie historyjki o żyrafach. W duchu dziękowałem jej za odwracanie uwagi od konkursu. Kiedy byliśmy na miejscu dziewczyna pomogła nam zabrać sprzęt, oczywiście się sprzeciwiałem, żeby nie dźwigała, ale się uparła, a jak ona się uprze.. Tylko współczuć jej przyszłemu facetowi, a może dziewczynie ? Nie rozmawialiśmy nigdy o orientacji. Zawsze brakowało mi odwagi, żeby jej o to zapytać. Jeśli o mnie chodzi, to ja chyba jestem hetero. Znaczy czasem zwracam uwagę na facetów, ale to chyba normalne, prawda ? No dobra, spotykałem się przez dwa miesiące z Paulem, ale to był totalny niewypał. Za młody byłem na poważny związek. Takie szczenięce zauroczenie. Zobaczyłem, że to nie było to i zerwaliśmy.
Emily odebrała nasze identyfikatory, więc mogliśmy zanieść instrumenty na backstage. Wyszliśmy stamtąd, dowiedziawszy się, że jesteśmy czwartym zespołem w konkursie. Stanęliśmy pod małą sceną. Mama Nicka wyciągnęła kamerę i zaczęła nagrywać. Pierwszy zespół był okay, ale zabrakło im tego czegoś. Wokalista w ogóle nie miał energii i występ był dość drętwy. Kolejne bandy były coraz lepsze. Kiedy trzeci zespół wszedł na scenę dostałem zawału serca... Ich wokalista... Czułem jakbym miał dostać wzwodu od samego ruchu jego ust podczas śpiewania. Chłopak miał kasztanową czuprynę, grzywka ciągle opadała mu na oczy, a on ją poprawiał. Był ubrany w czerwoną koszulkę i czarne rurki. Przystojny, a w dodatku utalentowany. Jego głos był lekarstwem na wszystko, hipnotyzował mnie.
- Dziękujemy, był to zespół The Rogue! Teraz na scenę zapraszam White Eskimo. – zapowiedziano nas. Emily pociagnęła mnie na backstage. Zacząłem panikować. Nie potrafiłem się skupić, a w głowie miałem mętlik.
- Jak wyglądam ? – zapytałem się Emily, poprawiając białą koszulkę polo.
- Jak brzydka lesbijka. – odpowiedziała, patrząc ma mnie.
- Czyli teraz na mnie lecisz ? – zaśmiałem się, ułożyłem usta w dziubek. Dziewczyna fuknęła coś pod nosem i odwróciła się w drugą stronę. Życzyła powodzenia Willowi.
Minął mnie wokalista The Rogue.
- Powodzenia. – posłał mi uśmiech, a ja się rozpłynąłem. Od teraz jestem gejem.
- Dzięki. – powiedziałem onieśmielony. – Byłeś ... To znaczy byliście świetni... – czułem, że się zbłaźniłem.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko. Poczułem motyki w brzuchu. Will mnie pociągnął za koszulkę i cały romatyczny nastrój prysł. Zostawiłem chłopaka o kasztanowych włosach, niestety. Wszedłem na scenę nieco oszołomiony. Widownia zaczęła klaskać. Podszedłem do mikrofonu, marszcząc oczy, światło refrektorów mnie raziło.
- Witajcie! Tu White Eskimo! Mam nadzieje, ze będziecie się świetnie bawić – dziewczyny zaczęły piszczeć.
Chłopcy zaczęli grać. Po chwili dołączyłem z wokalem. Starałem się odnaleźć przystojniaka z The Rogue. Udało się po chwili. Śpiewając Back in the summer of ’69, patrzyłem mu prosto w oczy. Wiem, że zachowałem się jak jakiś creep, ale nie mogłem inaczej.
Wykonaliśmy jeszcze First Date. Odniosłem wrażenie, że publiczność się świetnie bawiła, zresztą tak jak my. Zeszliśmy ze sceny. Na backstage’u Emily się na mnie rzuciła i przytuliła.
- Byłeś cudowny. – szepnęła z podziwem, nadal mnie obejmując.
Za kurtyną pojawił się wokalista The Rogue, otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zobaczywszy przytulającą się do mnie dziewczynę, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Westchnąłem zrezygnowany. Odsunąłem się od Em.
- Co jest ? – dotknęła mój policzek dłonią.
- Ten chłopak... – pokręciłem głową. – Już nieważne.
Jury zarządziło godzinną przerwę. Moi przyjaciele usiedli na podłodze tuż przy scenie. Rozmawiali i żartowali, cieszyli się, że występ był już za nami. Ja nie mogłem usiedzieć na miejscu, wypatrywałem wokalisty The Rogue, żeby wszystko mu wyjaśnić, ale gdzieś zniknął. Widziałem ich gitarzystę i perkusistę, ale mój przystojniak gdzieś zniknął. Wstałem, Emily spojrzała na mnie pytająco. Zbyłem ja, mówiąc, że idę do łazienki. Błądziłem po pustych korytarzach szkoły, w której odbywał się konkurs. Szukałem go, ale chłopak gdzieś zniknął. Wróciłem do zespołu. Emily załatwiła nam darmową herbatę i drożdżówki.
- Ma na imię Louis, pochodzi z Doncaster. – powiedziała cicho Em, tak żebym tylko ja usłyszał. Byłem w szoku, skąd wiedziała, że on mi sie podoba i kim jest. Posłała mi ciepły uśmiech. Louis... Jakie to piękne imię ! Takie dźwięczne..
Kiedy wszyscy się zebrali, żeby poznać wyniki, Emily powiedziała mi, że podeszła do chłopaków z jego zespołu i po prostu zapytała. Jest niesamowita. Kolejny raz zdobyła się na coś, na co ja nie miałbym odwagi.
- Zwycięzcą Battle of the Bands zostaje.....White Eskimo!
Nie mogłem w to uwierzyć, stałem jak sparaliżowany. Kolana się pode mną ugięły. Emily się na mnie rzuciła i wylądowaliśmy razem na podłodze. Dziewczyna się zaśmiała i zeszła ze mnie. Wstałem. Pomogłem się jej podnieść. Weszliśmy na scenę. Em nie chciała wejść z nami, ale Will ją podniósł. Podszedłem do mikrofonu.
- Chciałbym podziękować naszym rodzicom za wszystko, jury i jeszcze naszej przyjaciółce Emily, która jest tu dziś z nami. Bez niej na pewno nie byłoby White Eskimo! – powiedziałem. Przewodniczący jury wręczył nam puchar i bon do restauracji. Byliśmy wniebowzięci. Wtedy dopiero spostrzegłem, że być może naprawdę potrafię śpiewać. W tłumie zobaczyłem Louis’ego*. Chłopak nie patrzył na scenę. Złamało mi to serce. Westchnąłem ciężko.
Mama Nicka zaproponowała nam obiad. W vanie panowała luźna atmosfera, wszyscy się śmiali. Haydn opowiadał jakieś sprośne kawały, a Nick chował twarz w dłoniach, bo przecież jego mama też słuchała. Emily siedziała obok mnie i trzymała moją dłoń. Wiedziała, że nie byłem w sosie; wiedziała również dlaczego. Podczas jedzenia myślałem tylko o pięknym nieznajomym i czy go jeszcze spotkam. Miałem taką nadzieję, bo chciałem mu wszystko wyjaśnić.
*sprawdziłam i to naprawdę jest poprawna forma :) bo czyta się Loui, więc Loui’ego, co oznacza, że Louis’ego jest dobrą formą.
Larry? Larry? hggehhdkfuegdnfkgueb *.*
OdpowiedzUsuńWhite Eskimo? Super pomysł!
Co do rozdziału to świetny!
Bardzo podoba mi się to, że akcja szybko się rozwija. Jestem ciekawa co będzie dalej tym bardziej, że na razie nie pasuje to do prologu :)
Czekam na nexta
@cake_Direction
Powrót do początków? Podoba mi się, chociaż nie ukrywam, że widziałam kilka błędów - składniowych głównie.
OdpowiedzUsuńPisz dalej x // @stylouxv